Początki
Nasz syn Maciek od urodzenia był alergikiem (alergię krzyżową rozpoznano, gdy syn miał dwa miesiące), ale jego choroba, nadzorowana przez lekarzy – alergologa i pediatrę – przez lata przebiegała na tyle spokojnie, że chłopak nieźle się czuł i normalnie funkcjonował.
Kryzys
Kryzys nadszedł tuż przed jego 16. urodzinami. Prawdopodobnie złożyły się nań zmiany hormonalne związane z dorastaniem, przeciążenie nauką i stres szkolny towarzyszący egzaminowi gimnazjalnemu oraz zdenerwowanie, czy dostanie się do wymarzonego liceum.
Sporadyczne wysypki i zaczerwienienia w ciągu kilku dni – między czerwcem a lipcem – zamieniły się w jedno ogromne, wysiękowe zapalenie całej skóry nastolatka. Początkowo nie wiedzieliśmy, co się dzieje, lekarz dermatolog orzekł, że to atopowe zapalenie skóry i włączył nasze dziecko do specjalnego programu lekowego. Ten jednak pomagał jedynie przez krotki okres brania specjalnej maści, której dawka była ograniczona i nie wolno jej było stosować nieprzerwanie. Do tego doszło leczenie antybiotykami: skóra pękała i wdawały się w nią zapalenia bakteryjne. Skóra na rękach i stopach pokryła się jakby rybią łuską, która ustępowała dopiero pod wpływem nawilżania emolientami.
Życie naszego syna zamieniło się w horror. Trudno opisać, co czuje rodzic widzący nastoletnie, niemal dorosłe dziecko, płaczące z bólu i nieustannie pocierające swoją skórę w taki sposób, jakby chciało ją z siebie zedrzeć.
Lekarze niezmiennie zalecali cierpliwe branie leków, intensywne nawilżanie skóry emolientami i… rozkładali ręce mówiąc, że to wyjątkowo ostry atak AZS i że trzeba go przeczekać, kiedyś minie.
Ręce przywiązane do łóżka
Apogeum owej tragedii i bezradności był chyba moment, gdy syn poprosił, byśmy na noc przywiązywali mu ręce do łóżka, aby nie rozdrapywał skóry przez sen – bo robił to nawet wtedy, gdy na przemian czuwaliśmy przy nim. O wychodzeniu na zewnątrz nie było mowy. Maciek całkowicie odizolował się od znajomych i przyjaciół.
W tym czasie, a były to miesiące letnie, nastolatek chodził po domu nago, bo dotyk ubrania sprawiał mu ból. Podobnie było z pościelą, w której musiał spać. O stanach depresyjnych, które pojawiły się pod wpływem cierpienia nawet nie chce nam się dziś wspominać.
Atak nieprzerwanego bólu zaczął ustępować po sześciu tygodniach, ale skóra Maćka nadal była niesłychanie wrażliwa. W internecie znaleźliśmy specjalną odzież, przeznaczoną dla takiej skóry, ale syn nie zaakceptował jej: albo wydawała mu się zbyt sztywna, albo była dla niego po prostu niemiła w dotyku. – Mamo, to jest sztuczne, źle się w tym czuję – powtarzał.
Na rynku brakowało odpowiednich produktów
Ponieważ rynek nie oferował odpowiedniego produktu, postanowiliśmy sami go stworzyć. Nie bez znaczenia były też bardzo wysokie ceny dotychczasowych produktów, dochodzące do kilkuset złotych za jeden komplet (z czasem się okazało, że takich kompletów dziecko musi mieć co najmniej cztery, bo w ostrej fazie choroby, gdy skóra się łuszczy i „sypie”, bieliznę trzeba zmieniać co najmniej dwa razy na dobę).
…więc stworzyliśmy własne
Wymyśliliśmy więc własną tkaninę, z założenia pozbawioną barwników, wybielaczy, odpowiednio miękką i delikatną w dotyku. Dodaliśmy do niej jony srebra, o których wiedzieliśmy, że przynoszą skuteczną ulgę cierpiącej skórze. Tak narodziła się Maty^Care i odzież z niej uszyta. Ostateczny kształt Maty^Care to wynik współdziałania i wykonanych zleceń kilku firm i instytucji.
Nasz syn zaakceptował delikatną maty^care od pierwszej chwili, gdy założył tę bieliznę. Pościel, w której sypia, też jest uszyta z maty^care. I mimo, iż ostatnie objawy atopowego zapalenia skory ustąpiły u syna dopiero po roku, nowa odzież od razu przyniosła wielką ulgę nastolatkowi. Nie rozstaje się z nią do dziś: mimo iż jest zdrowy, zakłada tę bieliznę pod „normalne” ubrania.
Niemiecki instytut, który badał antyalergiczne i bakteriobójcze działanie maty^care orzekł, że unicestwia ona nie tylko roztocza, ale całkowicie niszczy również bakterie, nawet te najgroźniejszego rodzaju, czyli gronkowca złocistego.
Wierzymy, że pomoże ona także Waszemu Dziecku.